Wyobraź sobie dużą konferencję z udziałem 200-300 osób, na którą zgłoszono 150 komunikatów. Na każdy komunikat trzeba przeznaczyć minimum 10 minut plus 5 minut na dyskusję. Łącznie daje to 2250 minut, czyli blisko 38 godzin wykładów bez przerwy.
Nikt takiego maratonu nie wytrzyma (jak się czujesz po całym dniu z wykładami?). Potrzebne są przerwy na kawę, na obiad, na sen i dla odpoczynku umysłu. W rezultacie w ciągu dnia na referaty przeznaczyć można 8 godzin. Tak więc nasza konferencja musiałaby trwać 5 dni. Można oczywiście podzielić referaty na grupy tematyczne i wygłaszać je w 3-4 sekcjach problemowych (ale według jakich kryteriów dzielić? Z tym zmagają się wszyscy organizatorzy konferencji i zawsze są krytykowani, że należało inaczej). Mamy już dwa dni, czyli znośnie. Ale jednocześnie nie można być w kilku miejscach na raz. Zainteresowani uczestnicy musieliby biegać między sekcjami na interesujące ich wystąpienia. Właśnie z tego powodu pilnuje się ścisłego planu godzinowego, nie pozwalając na przedłużanie pojedynczych wystąpień.
A przecież organizowane są duże zjazdy naukowe z udziałem i 500 czy 1000 osób! Aby sprostać tym wyzwaniom wymyślono nową formę prezentacji – plakat naukowy (my nazywać będziemy go posterem, dla odróżnienia od zwykłego plakatu, poster=plakat naukowy). W jednym miejscu można zaprezentować kilkadziesiąt (czasem kilkaset) doniesień w formie posteru. Zainteresowani mogą pobieżnie przejrzeć wszystkie postery, a szczegółowiej zapoznać się tylko z interesującymi danego uczestnika konferencji (na konferencji referatowej musieliby wysłuchać tych nieinteresujących... czekając na właściwy). Na ogół na dużych konferencjach różnorodność tematyczna jest ogromna. Dla danego uczestnika interesujące jest zaledwie kilka procent doniesień (inne zbyt odległe tematycznie itd.). Sesja posterowa jest więc doskonałym rozwiązaniem do szybkiego wyłowienia i skupienia się tylko na najbardziej interesujących doniesieniach naukowych.
Trochę historii
Poster jest graficznym przedstawieniem własnych badań. Zamiast opowiedzieć słowami trzeba „opowiedzieć” obrazem i tekstem. Kiedy zaczynałem swoją karierę naukową (a właściwie przygodę z nauką!) postery dopiero zaczynały swoje życie. Sam na sobie wypróbowałem i prześledziłem ewolucję formy i treści.
Najpierw projektowałem treść posteru i oddawałem grafikowi do wykonania. Na brystolu pisał patyczkiem i tuszem całą treść, łącznie z tabelami i wykresami. Była to piękna, aczkolwiek kosztowna ręczna robota. I oczywiście czasochłonna. NO ale wtedy było dużo mniej konferencji i odbywały się rzadziej.
Potem zacząłem samodzielnie wykonywać plakaty naukowe. Czasem na brystolu piórkiem, tuszem i akwarelami malowałem schematy i doklejałem tekst napisany na maszynie (potem wydruk komputerowy). Można było wybrać kolor kartonu (brystolu), lecz doklejane kartki z maszynopisem (format A4) nie były najładniejsze. Czcionka była zbyt mała. Tytuł i ważniejsze treści można było wykonać z samoprzylepnych literek lub wyrysować wzornikiem do liter, a potem pokolorować. Pracochłonna to praca. Dla ozdoby można było przyklejać kolorowe zdjęcia fotograficzne.
Kiedy pojawiły się komputery, przygotowanie posteru było łatwiejsze. Wielkość czcionki można było dowolnie zwiększać. Nawet tytuł – drukowany na kilku kartkach – można było samemu szybko przygotować. Efektownie wyglądały zwłaszcza wykresy i ilustracje. Do wydruku można było użyć kolorowego papieru czy nawet kartonu. Podklejanie zdjęć i tekstu na nieco większe kolorowe kartoniki poprawiało estetykę plakatu.
Duży kłopot sprawiało przewiezienie posteru. Jeśli był wykonany tuszem na brystolu, wystarczyło zwinąć w rulon i włożyć do tuby. Jednak wszelkie naklejanki zaczęły sprawiać kłopot: kartki po zrolowaniu się nieodwracalnie marszczyły, zdjęcia mogły ulec zniszczeniu, tak samo jak wydruki na kartoniku. Cóż było robić? Przygotować poster w postaci prefabrykatów i zmontować dopiero na miejscu. A jeśli tak, to po co wozić duży kartonowy podkład? Wystarczyło nalepić na powierzchnię udostępnioną przez organizatorów.
Na sesję posterową przeznacza się odpowiednie stelaże, statywy. Moje pierwsze postery były zaopatrzone w listewkę ze sznureczkiem (na dole listewka obciążała poster, przez co prostowała zwinięty wcześniej w rulon karton). Wystarczyło zawiesić na jednym gwoździku czy pinezce. Nie musiałem się martwić o to, czy organizatorzy będą mieli odpowiednie stelaże. Bo czasem są to miękkie płyty wiórowe, w które można łatwo wbić pinezkę czy szpilkę, innym razem twarda, gładka powierzchnia. Wtedy można wykorzystać taśmę samoprzylepną dwustronną (wstępnie przylepione punkty mocujące, a na miejscu konferencji wystarczy tylko zerwać folię zabezpieczającą i przyklejać). Trzyma dobrze, ale demontując poster najczęściej się go trwale uszkadza. Można także wykorzystać plastyczna gumkę (jak plastelina lub guma do żucia). Znakomicie sprawdza się w takich sytuacjach.
Czasem sesje posterowe organizowane są w spartańskich i terenowych warunkach: bezpośrednio na ścianie czy boazerii. Ktoś, kto przygotował poster w kawałkach może mieć wtedy kłopoty.
Zamiast rolowania plakatu, można go złożyć na pół i przewieźć z teczce. Można i bez składania, ale wtedy potrzebna duża teczka, kłopotliwa w podróży.
Technika przyszła naukowcom z pomocą. Najnowszym rozwiązaniem są drukowane plakaty. Całość można samemu złożyć, np. w programie Corel, zanieść do zakładu poligraficznego i wydrukować. Ostatnio jest to bardzo tanio – koszt dużego plakatu zamyka się w 100 zł. Oczywiście można i lakierować czy laminować – zwiększa to trwałość i estetykę ale podraża koszty.
Łatwość wykonania plakatu w komputerze jak i niska cena druku, spowodowała podniesienie jakości i zwiększenie liczby posterów prezentowanych na konferencjach. Plakat drukowany ma jeszcze jedną zaletę – można dodrukować miniatury plakatu w formacie A4, w dużej liczbie kopii. Te mogą być zabierane przez „oglądaczy” jako forma notatki. Kiedyś trzeba było robić notatki lub po prostu zrobić zdjęcie interesującego posteru, a po powrocie z konferencji wywołać jako mini-poster. Lecz nie wymagaj, aby każdy uczestnik konferencji chodził a aparatem fotograficznym. Przygotuj mu miniaturki swojego posteru.
Ale skoro większość posterów jednakowo ładnie wygląda... to co sprytniejsi naukowcy wracają do niekonwencjonalnych, ręcznych wykonań. Na przykład na szarym papierze pakowym. Dlaczego? Żeby być zauważonym, bo po to w gruncie rzeczy się jedzie na konferencję.
Funkcje posteru – czyli co powinno na nim być
Jak powinien wyglądać poster? Trzeba zacząć od podstawowego celu, w jakim jedziemy na konferencję. Chcemy pokazać swoje badania, hipotezy, metody badawcze. Czasem szukamy partnerów do dalszych badań . W tłumie trudno być zauważonym, pośród wielu podobnych doniesień i komunikatów. Poster ma więc pomóc być zauważonym, tak jak światełko odblaskowe u rowerzysty.
O sukcesie można mówić wtedy, gdy w czasie sesji posterowej autor jest pytany o szczegóły, a poster skupia uwagę wielu uczestników. Autor powinien być obecny koło posteru w wyznaczonych godzina sesji posterowej. Niektórzy organizatorzy organizują sesję posterową w następujący sposób: autorzy omawiają po kolei swoje plakaty. Jest to możliwe tylko na małych seminariach i konferencjach.
Najczęściej jednak poster ma być widoczny sam przez się. Oczywiście, jeśli nie mamy nic interesującego do przekazania, żadna technika nie pomoże. Ale nawet bardzo ciekawe i wartościowe wyniki mogą być nie zauważone przy kiepsko i nietrafnie wykonanym posterze.
Tytuł. Tytuł powinien być ciekawy i duży – łatwy do odczytania z dalszej odległości. Ja przykładowo jestem krótkowidzem i muszę podejść bliżej, żeby odczytać mniejsze litery. Wśród naukowców krótkowidzów jest więcej, bo zbyt długo siedzą przy mikroskopie, komputerze czy książkach. Ot choroba cywilizacyjna. Tytuł – poprzez umieszczenie w programie i książce z abstraktami – widoczny jest... z bardzo daleka. Uczestnicy konferencji mogą zwrócić na niego uwagę czytając wcześniej program konferencji lub przeglądając wydrukowane streszczenia. Tytuł powinien być interesujący i adekwatny do treści posteru.
Nazwisko autora (autorów). Nazwisko powinno być również duże i widoczne. Zainteresowany uczestnik konferencji zapamięta i odszuka autora w kuluarach konferencji, aby zadać pytania, skomentować, uzupełnić informacje, nawiązać kontakt. Przy nazwisku powinien znaleźć się adres pocztowy i ostatnio także e-mail (internet jest już powszechny!). Jeśli nie starczy czasu na konferencji, zainteresowani będą pisać listy (także te elektroniczne). Jeśli masz swoją stronę www, to także umieść przy nazwisku. Na wielu posterach można zauważyć zdjęcia autorów. Nazwisk nie mamy wypisanych na czole i na ogół nie jesteśmy znani z telewizji. Konferencyjne identyfikatory też nie zawsze spełniają swoją funkcję – zbyt mała czcionka nie jest z daleka widoczna. A po zdjęciu dużo łatwiej wypatrzyć interesującego nas autora posteru. I rozpocząć dyskusję. A to jest przecież główny cel naszego udziału w konferencji. Bądź widoczny... na konferencji. Niektórzy w tym celu umieszczają w specjalnej kieszonce także wizytówkę.
Treść. Na plakacie powinna być treść w miarę konkretna. Ale nie zbyt dużo, bo się nie zmieści. Umieszczanie całego tekstu publikacji jest niepraktyczne. Komu będzie się chciało to wszystko czytać? Duże nagłówki części: wstęp, materiał, metody, wyniki, dyskusja, wnioski itd. Umieszczenie schematów, ilustracji, wykresów ułatwi odbiór wzrokowcom.
Dodatkowe gadżety. Najważniejszym jest umieszczenie w specjalnym pojemniku (koszulka foliowa, koperta, stojące pudełko itd.) miniaturki posteru w formacie A4. Mogą one być wydrukowane w pełni kolorów lub tylko w odcieniach szarości. Pamiętaj, żeby wielkość napisów na plakacie była na tyle duża, żeby była czytelna także w formacie A4, łącznie z adresem autora. Na drugiej stronie miniaturki możesz umieścić dodatkową treść.
Innymi ozdobnikami mogą być trójwymiarowe elementy wiążące się z tematem plakatu, przymocowane publikacje związane z plakatem (autoreklama). Czasem preparaty mikroskopowe, zasuszone owady (związane z tematem plakatu).
W rzadkich (bo uciążliwe) przypadkach autorzy umieszczają obok plakatu monitor komputerowy i pokazują prezentacje, filmy. Czasem binokular, aby pod powiększeniem pokazać ważne szczegóły (np. doniesienia zoologiczne czy botaniczne). Możliwości jest wiele. Potrzebna tylko kreatywność i twórcza inwencja.
Co będzie w przyszłości? Być może rozwój technologii umożliwi wykorzystanie ekranów ciekłokrystalicznych jako papieru do posteru. Wtedy będzie to w pełni interaktywny i multimedialny poster: można będzie na plakacie obejrzeć filmy, klipy, zobaczyć eksperyment, symulacje itd. Niesamowite. Ale czy tak odległe w czasie?
Podsumowanie
Plakat jest formą autoreklamy na konferencji. Jego funkcją jest zwrócenie uwagi (bądź widoczny!) i zachęcenie do dyskusji z autorem oraz zachęcenie do nawiązania współpracy. W powodzi wielu plakatów staraj się wyróżniać. Jak widać naukowiec musi znać się nie tylko na swoich badaniach i rzemiośle naukowym, ale powinien mieć wyrobiony smak plastyczny, znać się na komputerowym składaniu tekstu i grafiki, jak i na... marketingu. Duża konkurencja to i poprzeczka znacznie wyżej. W rezultacie wracamy do ideałów Renesansu – wszechstronnego wykształcenia!
Bądź gotowy na każdą sytuację. Weź ze sobą nie tylko poster, ale i pinezki, taśmę czy gumkę przylepną. Przede wszystkim licz na siebie (potem dopiero na organizatorów).
I oczywiście podpatruj innych i ich techniczne, posterowe pomysły.
Autor tekstu: Autor: Stanisław Czachorowski
Strona domowa www.uwm.edu.pl/czachor